środa, 1 sierpnia 2012

Prolog

- Dziękuje Candy...Kocham Cię..
Odwróciłam się i wybiegłam z pokoju. To nieprawda. Nie kocha mnie. Jedyna rzecz którą ona toleruje jest alkochol. To przez nią Miki nie ma w domu , wszystko przez to że zaczęła pić.
Weszłam do swojego pokoju i jak zawsze mocno wciągnęłam powietrze. Zapach terpentyny mnie uspokaja. W szkole zawsze zapisuje sie na wszelkie możliwe zajecia plastyczne , bo właśnie tam - w małej sali z zasłoniętymi oknami pachnacej farbą i rozpuszczalnikiem czuje się bezpiecznie. Tylko tam. Lekarze mówią że jest to rodzaj obsesji , pewnego typu zaburzeń psychicznych , ale nic na to nie poradze. Boje się wszystkiego. Świata , ludzi , tego ze Michael  mnie zostawi.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam szkicować , projekt miałam oddać za tydzień ale nie zaszkodzi zrobić go wcześniej. Na uszy włożyłam słuchawki . Muzyka klasyczne jest idealne w czasie rysowania , pobudza zmysły artystyczne. Siedziałam tak szkicując , ze słuchawkami na uszach zupełnie odcięta od świata. Mogłabym tak spędzić resztę mojego życia . Rysując,
- Fuck. - przeklnęłam  kiedy mój ulubiony ołówek złamał się wpół.
Otworzyłam szufladę na przyrządy do szkicowania . Dawno tu nie zaglądałam , to dlatego że w szkole ostatnio rozpętała się faza na farby olejne. Przetrząsałam szuflade w poszukiwaniu potrzebnego mi ołówka 2B . Wyjmowałam przedmioty po kolei : Gumki , kartki , stare rysunki. Podniosłam pudełeczko z węglem. Pod nim znalazłam coś czego nie widziałam już dawno..
Podniosłam zdjęcie bliżej oczu aby się mu przyjrzeć. Całe było ubrudzone pyłem węglowym . przetarłam je palcami. Dopiero teraz zauważyłam co na nim jest. Zdjęcie było zrobione 12 lat temu. Ja ubrana w piękną sukienkę siedzę w piaskownicy. Moje rude włosy błyszczą w słońcu. Obok mnie stoi jakiś chłopiec ubrany w bluzkę w paski. Śmiejemy się jakbyśmy właśnie usłyszeli najlepszy kawał świata. Za nami w tle inne dzieci się bawią. Zmrużyłam oczy żeby wyraźniej widzieć. Chłopiec w loczkach stojący niedaleko za nami wygląda na smutnego. Przygląda się nam z zazdrością.
Nie mogłam przypomnieć sobie kim jest chłopiec w paski. Zaczęłam analizować zdjęcie kawałek po kawałku. Zatrzymałam wzrok na nadgarstku chłopca. Bransoletka. Zielona w żółte paski , dokładnie taka sama jak ta która właśnie w tej chwili spokojnie spoczywa na mojej ręce.
Padłam na oparcie krzesła. O Boże. Przypomniałam sobie wszystko. Chłopiec w paski , na imię mu było..hm..Logan? tak właśnie tak. Logan. Był moim jedynym prawdziwym przyjacielem . Pamiętam dzień w którym go poznałam . Siedziałam w twj samej piaskownicy co na zdjęciu . Podeszło do mnie dwóch zbirów podwórkowych.
- Hej Marchewo - zarechotał pierwszy chłopiec - Oddawaj nam swoje zabawki!
- i Cukierki ! - dorzucił drugi - Bo ja lubie cukierki . Tylko nie te Zielone!
Patrzyłam na nich przerażona . no cóż miałam 4 lata a moja mama akurat skoczyła do sklepu obok . Nie wiedziałam jak się zachować , nie umiełam się bić. Od dziecka byłam bardzo strachliwa. Milczałam . Patrzyłam przerażonym wzrokiem na starszego z chłopców.
- Ej nie zrozumiałaś rudzielcu? - chwycił jeden z moich warkoczy i pociągnął tak mocno , że aż upadłam na ziemię - Dawaj bo w dziób!
Leżałam na piasku , nie mogąc wydusić z siebie zadnego słowa. Płakałam cicho. Piasek przylepiał sie do mojej mokrej twarzy . Usłyszałam kroki. Bałam sie że to jeszcze jeden dzieciak z ich paczki przyszedł żeby mnie pobić. skuliłam się.
- Co wy robicie? - usłyszałam miły głos - Nikt wam nie powiedział , że dziewczyn się nie bije?
Starszy chłopiec zdenerwował się
- Jeszcze jej nie uderzyłem! - zamachnął sie na mnie - ale zaraz to zrobię!
-Nie ośmielisz sie! - powiedział chłopiec z miłym głosem
Starszy chłopiec pociagnął mnie mocniej za warkocza. Pisnełam z bólu.
Usłyszałam odgłosy bójki. Bałam się spojrzeć. Słuchałam. Słyszałam krzyki , i odgłosy kopania. Groźby i dźwięk uderzenia w nos. Usłyszałam że ktoś ucieka z piaskownicy. Nastała cisza.
- Nic ci nie jest dziewczynko? - usłyszałam głos mojego baohatera
Podniosłam zapłakane oczy.To co zobaczyłam zapadło w moja pamieć na dobre . Spojrzenie brązowych oczu , które jakby przeszywało cię od środka..to tak jakby ten jeden mały chłopiec patrząc na ciebie automatycznie zyskiwał twoje zaufanie.Wstałam .
-N-nie - zająkałam się - Dziękuję za pomoc .
- Nie ma za co . Za podziękowanie wystarczy cukierek! - zaśmiał się - mów mi Tom
Podałam chłopcu cukierka
- Ja jestem Candy - uśmiechnęłam się - Tom to ładne imię.
- To nie jest moje imię . To ksywka
-aha- zdziwiłam się
Od tego czasu przyjaźniłam się z Tomem. On mnie bronił zawsze gdy tego potrzebowałam a ja..no cóż ja po prostu tam byłam. Czasem obdarowywałam go drobnymi prezentami takimi jak breloczki do kluczy , smycze , sztuczne myszki dla jego kota , na ogół takie podarki naturalną koleją rzeczy gupiły się , zapodziewały. Jednak jeden prezent przebił wszystkie inne. było to dwa tygodnie po zawarciu naszej przyjaźni. Mama nauczyła mnie pleść bransoletki , takie tam ozdóbki , dzięki którym każde dziecko poczuje się modnie. Mnie nie zależało na modzie. Zawsze chciałam tylko tego , aby przyjaźń z Tomem przetrwała. Wyplotłam dwie identyczne bransoletki. Czerwono-Zielone..plecione w specjalny sposób wymyślony przez moja mamę..krzyżykami. Wręczyłam bransoletke Tomowi ,. Do dziś pamiętam tą chwilę , jego twarz rozpromieniała , kiedy zobaczył podarek ode mnie , a gdy zawiązałam moje dzieło na jego nadgarstku zapiszczał jak mała dziewczynka. Obydwoje zawiazaliśmy swoje bransoletki na supeł tak , aby nie dało się ich potem zdjąć. Pomimo wszystkich dobrych wspomnień i miło przeżytych chwil tylko raz zdradził mi prawdziwe imię . Miał na imię Logan o ile sie nie mylę.Nasza przyjaźn dawała mi siłę. Każdego dnia kiedy zbliżała się pora kolacji płakałam. Płakałam bo wiedziałam że musze go zostawić. Że bede sama.
- Oj Candy głupolu..przecież zobaczymy się jutro - mawiał zawsze gdy po policzkach spływały mi łzy.
A ja zawsze mu wierzyłam. Nie sądziłam że jedna osoba potrafi zepsuć naszą przyjaźń. Ale tak się stało..nigdy sobie tego nie wybacze..
Spojrzałam na zdjęcie..całe było mokre od moich łez. Słabo widziałam przez wilgoć moich oczu. Bransoletka nienaturalnie ciążyła mi na nadgarstku. Nie mogłam siedzieć w domu , nie teraz to wszystko jest za ciężkie. Wstałam. Włożyłam na siebie pierwszy lepszy sweter i wyszłam na dwór...

        ************************

Hej , przepraszam że tak długo panowała tutaj cisza... Nie mogłam zebrać myśli do kupy . Znacie to ? gdy każda myśl ucieka , gdy wszystkie idą w inną stronę?
Jest prolog , jeśli juz chciało ci się przeczytać , to proszę zostaw komentarz , chciałabym znać wasze zdanie na temat mojego stylu i słownictwa..
Następny rozdział niebawem
 xoxo
~ Lolita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz