Zatrzęsłam się. Nie miałam czasu ciepło się ubrać , sweter musiał wystarczyć. Po mojej twarzy ściekały łzy. Dlaczego? Dlaczego tak się stało? Czemu on odszedł? Czemu poszedł za chłopcem w lokach? Z jakiego powodu wybrał jego , a nie mnie?
Nie mogłam się otrząsnąć , płakałam idąc , nie mogłam zebrać myśli do kupy. Byłam tak jakby wrakiem . Wrakiem człowieka. To wszystko , tego jest za dużo. Mama ucieka z odwyku , Miki zabieraja do domu dziecka , tata odchodzi , Michael czepia się wszystkiego. Ja juz tak nie mogę.
Poczułam tak jakby przypływ zimna. Rozejrzałam się dookoła , padał śnieg. Byłam za daleko od domu , jeśli czegoś nie zrobię , zamarznę. Wbiegłam do pierwszej lepszej bramy domu , przysiadłam pod scianą , podwinęłam kolana i otoczyłam je rękami . Spojrzałam na bransoletkę. Czy on ją teraz ma? Czy też na nią patrzy? Czy w ogóle mnie pamięta?
Śnieg przestawał padać. Ja jednak nie mogłam się ruszyć. Kiedy spróbowałam wstać nowa fala łez sprowadziła mnie spowrotem na podłogę.
-Weź się w garść!- powiedziałam cicho do siebie - On odszedł , wybrał jego nie ciebie to było oczywiste więc czemu tak rozpaczasz?
Powoli wstałam . Byłam zmęczona . Głowa mnie bolała. Wyszłam na dwór. Wciągnęłam zimowe powietrze. Zrobiło mi się lepiej , ale niestety nawet zima nie była w stanie powstrzymać nowego potoku łez.
Wracając do domu starałam się nie myśleć o powodzie mojej rozpaczy. Szłam , obmyślając projekt plastyczny na podwyższenie oceny.
- oooo kogo ja tu widzę? - usłyszałam szyderczy śmiech
Odwróciłam się. Zobaczyłam Franky i Damena . Tylko nie to , prześladowali mnie od zawsze. A przecież Franky też kiedyś była dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela , nigdy nie zastąpiła miejsca Toma , to oczywiste , ale dobrze wspominam czasy zabaw z nią.
-Czyżby Candy Talecio? - Zarechotał Damen
Sparaliżowało mnie. Nie mogłam się wysłowić . Nie mogłam nawet się ruszyc żeby uciec. byłam w pułapce.
- Ej Dam !- Krzyknęła Franky - Wiesz z czyjej bramy nasza mała Candy przed chwilą wyszła?
Chłopak spojrzał na nia pytająco.
-Colina McFreyera! - Dziewczyna zanosiła się śmiechem - Naszego ukochanego szkolnego kujona! Co Candy? Puściłaś się z Colinem?
Stałam patrząc na nich wielkimi oczmi.
- Ojej ty płaczesz..- chłopak spojrzał na mnie - Czyzby Colin zrobił coś źle? Może było nieprzyjemnie?
Łzy zaczęły ściekać mi po policzkach , ale nie mogłam im odpowiedzieć.
-Jezu Fran - zwrócił się do koleżanki Damen - Jak ty się mogłaś z nią przyjaźnić?
- Też się zastanawiam.
- ej ona ma jakiś przyjaciół?
- Nie no co ty ? Ona? Zabawne..
- No niby ma Michaela..
-Pfff...- prychnęła dziewczyna - Michael chce tylko... no wiesz on lubi takie niewinne dziewczyny..
Tego było za wiele , Nie moga tak mówić o Michaelu.
-Zamknijcie się!!! - Krzyknęłam - Michael mnie kocha !
Ich reakcje znacznie różniły się od siebie.
Damen oparł się o czyjąś bramę i z kpiacym uśmieszkiem podsumował wszystko :
- No proszę...to ty jednak umiesz mówić?..
Natomiast Franky podeszła do mnie .
- Mylisz sie . Jak sie zorientuje jaka ty jestes , jak cie tylko zaliczy , to wroci do mnie!- Krzyknęła - więc nie gadaj takich bzdur szmato!
Dalej juz nie widziałam. Słyszałam jak ktoś krzyczy. Czułam ruch powietrza spowodowany ucieczką dwójki moich "oprawców". I Czułam bół . Policzek strasznie mnie bolał po wymierzonym przez Franky ciosie.
- Nic Ci nie jest?
Otworzyłam oczy. Leżałam na ziemi. Zobaczyłam chłopaka pochylającego się nademną. Nie znałam go.
- Nie bój się , oni już poszli.
Powoli podniosłam się. Nie wstałam , tylko usiadłam na ziemi. Wszystko mi jedno , i tak cała jestem brudna.
Chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
- Napewno nic się nie stało? - Spojrzał na mnie .
Tylko raz wcześniej czułam że spojrzenie ma taką moc. Jeśli chodzi o nieznajome osoby , trzymam dystans , nie odzywam się . Ale pod wpływem spojrzenia pary niebieskich oczu poczułam się bezpiecznie. Takie spojrzenie miał tylko Tom.
- Wszystko w porządku- mruknełam
- Nie wyglądasz jakby tak było...o co poszło tym dwóm ?
- hmm.. to skomplikowane..
-mamy czas
Chłopak rozsiadł się wygodniej , miał blond włosy postawione do góry . Wygladał na bogate rozpuszczone dziecko. Nie spodobał mi się .
Chciałam wstać i pobiec do domu , ale moje oczy napotkały jego oczy. Nie mogłam. Chce patrzeć w te oczy , tak podobne do oczu Toma całą noc , całe życie
- nie wiem czy chcę żebys znał moją historię , przecież nawet cię nie znam- wymamrotałam czerwieniąc się.
- ojej przepraszam. Jestem Niall , mozliwe ze moje imie obiło ci sie o uszy bo ja jestem...
- Nie słyszałam o Tobie - przerwałam mu - Jestem Candy.
-Ładne imię- uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moją stronę.
Spojrzałam na wyciągniętą w moja stronę dłoń. Nagle fala gorąca uderzyła we mnie. Nie to niemożliwe. Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach. Patrzyłam się na jego nadgarstek płacząc. Właściwie , wylewając morze łez.
- Co się stało - zapytał chłopak
Odtrąciłam jego rękę . Rękę na której spoczywała bransoletka taka jak moja. identyczna . Zrobiona krzyżykami.
Wstałam i pobiegłam przed siebie ,. Chce już do domu , mam dosyć przeszłości . Ale jak to możliwe? Tyle cech Toma! Spojrzenie , obrona słabszych , poczucie humoru! i ta bransoletka! z kąd on ją ma? To wszystko jest niemożliwe...
************************
Hej .
Przepraszam , przepraszam , przepraszam .
Miałam pisać częsciej a tu taaaki odstęp. Ale wiecie wakacje , spotykanie się z przyjaciółmi . To zobowiązuje.
Obiecuje że jeśli chodzi o systematyczność to się poprawię.
wielkie Sorry za kiepski rozdział ale taki wyszedł i już. Następne będą lepsze obiecuję!
Czekam na komentarze moi kochani!
Love you!
xoxo
~Lolita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz