piątek, 26 października 2012

Rozdział 2

- Tak , obiecuje. - Skrzywiłam się do słuchawki telefonicznej- Michael. Przecież wiesz , że jadę sama.
-Tak , przepraszam - Usłyszałam w odpowiedzi ukochany głos - Nie bądź zła. Ja muszę kończyć ,obiecałem Damenowi że się z nim spotkam.
-Mhm. Świetnie. - mimowolnie się skrzywiłam - Jak tylko odbiorę Miki , wpadniemy do Ciebie , dobrze?
- Oczywiście, czekam na was. Musze lecieć - dodał pospiesznie
- Już Cie nie zatrzymuje- uśmiechnęłam się do słuchawki
- Candy...Kocham Cię..
- Ja Ciebie też - szepnęłam - Buziaki
- Paa
Rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na biurko. Czy to prawda? Czy ja go kocham? Zależy mi na nim , to na pewno. Jeszcze miesiąc temu bez wahania opowiedziałabym , że tak. Że kocham go najbardziej na świecie. Coś się zmieniło...
- DOŚĆ TEGO! - Krzyknęłąm sama na siebie- WEŹ SIĘ W GARŚĆ!
Spojrzałam na zegarek . Jeśli chce odebrać Miki , i zdążyć z nią wpaść do Michaela , najwyższy czas się zbierać. Ubrałam się pośpiesznie , po czym złapałam torbę. Zbiegłam na dół.
-Mamo!- Krzyknęłam
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Mamo tak sobie myślę...- powiedziałam wchodząc do kuchni , ale mamy tam nie było
Weszłam do dużego pokoju. Mama spała na kanapie. Wokół niej walały się puszki po piwach , butelka po wódce i po toniku. Dlaczego ona to robi? Obiecała że przestanie pić. Jeśli dalej tak będzie , Miki nie dostanie więcej przepustki na święta. Ktoś ją zaadoptuje , i więcej się nie zobaczymy.
Sprzątnęłam śmieci wokół kanapy mamy. Na stole w kuchni zostawiłam jej dzbanek herbaty i kanapki. Wyszłam z domu.
Zimowy wiatr dosłownie uderzył we mnie. Nie był nieprzyjemny. W sumie takie orzeźwiające uczucie miało swoje plusy. Było jeszcze ciemno. W zimę niebo jaśnieje dopiero około 8 nad ranem. To jedyna wada zimy . Od dziecka boję się ciemności. Tak było zawsze , tak jest i tak będzie. Gdy wchodzę w ciemność narasta we mnie poczucie bezradności. Obawa przed nieznanym. Jestem tchórzem. Gdybym nie była już dawno zwiałabym z domu. Powiedziała Michaelowi , że nie czuje tego samego co on. Kochałam go oczywiście , ale moje uczucia zmieniły się...właśnie. Kiedy to właściwie było? Kiedy on stał się dla mnie nieważny? Obojętny? No tak. Wieczór w którym tyle rozmyślałam o Tomie. To przez to. A może przez tego blondyna Nialla? Sama nie wiem. Czuję się skołowana.
Wbiegłam na stację dosłownie w ostatniej chwili. Jak tylko wskoczyłam do wagonu , pociąg odjechał. Usiadłam w pierwszym lepszym wolnym przedziale. Patrzyłam w okno. Rozmyślałam.
Czemu Michael przyjaźni się z Damenem i Franky? Oni nie są warci jego przyjaźni...on jest niesamowity , jedyny w swoim rodzaju. Ale skoro tak myślę , to dlaczego gardzę jego miłością?
-khem khem- usłyszałam czyjś kaszel.
Spojrzała w kierunku wejścia do przedziału. Stał w nim jakiś osobnik, Był ubrany w płaszcz. Szalik miał tak wysoko , że zasłaniał mu pół twarzy.
- Czy tu jest zajęte? - zapytał dziwnie teatralnie zachrypniętym męskim głosem
Pokręciłam głowa przecząco. Mężczyzna zajął miejsce naprzeciwko mnie. Wlepiłam wzrok w szybę.  Nie wiem , ile tak rozmyślałam , znając siebie to długo...potrafię usiąść i myśleć przez parę ładnych godzin. Kiedy moje myśli zbliżały się do najmniej przyjemnego tematu ktoś szturchnął mnie w ramie.
-Bilety do kontroli - powiedział barczysty mężczyzna
-Już,  już - opowiedziałam łagodnie , po czym sięgnęłam do torby. Przeszył mnie lodowaty dreszcz. Nie ma. Nie mam biletu.! Gdzie on jest? Przecież dobrze pamiętam , że kupowałam go już dawno. Co wtedy miałam na sobie?? Sweter! Kiedy go potem nosiłam? Hmmm..Ostatnio chyba...Fuck. Ostatnio miałam go na sobie w ta noc w którą poznałam tą podróbkę Toma. Niall , tak się nazywał.
- Bilet proszę - Mężczyzna zdenerwował się
- Ja..ja - zaplatał mi się język - Nie wiem , gdzie on jest...
- W takim razie na następnej stacji Pani wysiada
To zdanie uderzyło we mnie. Nie mogę! Musze dojechać po Miki ! Zastanawiałam się gorączkowo co zrobić , kiedy usłyszałam śmiech.
Spojrzałam na mężczyznę w płaszczu. Niebieskie oczy błysnęły jak ostrza. Jak mogłam nie poznać?
-Tu jest jej bilet - chłopak podał kontrolerowi bilet.
Mężczyzna podbił kartonik i wyszedł z przedziału. Niall rzucił mi bilet. Ja siedziałam cicho. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- hahahahhahahahahah- zaczął nagle śmiać się Niall - Ja..ja...nie wiem gdzie on jest... - przedżeźniał mnie
- Zamknij się ! - warknęłam
Chłopaka jednak w ogóle to nie ruszyło.
-Nie widziałaś swojej miny! hahahahhahahahahahahah
-Cicho!
Niall spoważniał.
- Skąd masz mój bilet?- zapytałam
- Wypadł Ci ze swetra tamtej nocy cukiereczku - powiedział chłopak- wtedy kiedy ja niczym superman obroniłem Cię przed tymi złymi.
Zaśmiał się ponownie.
-Nie mów do mnie cukiereczku - zdenerwowałam się.
- Czemu nie? Przecież na imię masz Candy prawda? - spojrzał na mnie - Wiesz co. Ja znalazłem twój bilet i chcąc Ci go oddać wsiadłem do tego pociągu , a ty mi takie powitanie przygotowałaś
Chłopak zrobił smutną minkę.
Nie myślałam racjonalnie. Ja chyba w ogóle nie myślałam. Bo to co zrobiłam przekraczało wszelkie moje granice.
-Dziękuję.. - wyszeptałam ze łzami w oczach.
I rzuciłam mu się w ramiona.
Nie zrobiłam tego tak z zasady.
Zrobiłam to dlatego , że do tego dnia nikt nie zadał sobie dla mnie tyle trudu.

1 komentarz:

  1. Wybacz, ale usunęłam Twój komentarz na moim blogu, gdyż bardzo nie lubię spamu. Jeśli chcesz, bym zareklamowałam Cię pod rozdziałem zapraszam pod ten link: http://ohh-my-my.blogspot.com/p/reklamy.html

    OdpowiedzUsuń